Pokémon Generations – recenzja anime

0
1938
Pokémon Generations to miniseria anime opowiadająca historie z gier Pokémon głównej serii – tylko zbitek niepowiązanych opowieści, czy jednak coś więcej?
300px-pokemon_generations_logo

Szukając w internecie informacji o serialu Pokémon, nawet na poważnych stronach i spod pióra poważnych autorów dowiemy się, że anime Pokémon to “Animowana adaptacja gier wydanych pod tym samym tytułem.” lub “Adaptacja bijących rekordy popularności w Japonii gier na Game Boya.” Oczywiście prostuję to tezą, że zaadaptowano jedynie uniwersum na potrzeby serii telewizyjnej, nie opierając się na fabule z gier konsolowych. Każdy, kto miał styczność z grami i serialem przyzna mi z pewnością rację – główna seria anime nie jest oparta na grach. Fani Pokémona w ostatnim czasie jednak byli przez twórców Kieszonkowych Stworków rozpieszczani seriami, które faktycznie opowiadają historie z gier wideo rodem. Pierwszą taką “grową” adaptacją było Pokémon Origins emitowane w roku 2013, opowiadające o przygodach znanego z pierwszych gier Pokémon Red/Blue Reda, młodego trenera z Pallet Town. W 2016 roku, na dwudziestolecie marki, dostaliśmy od TPCI kolejny prezent, opowiadający historię z gier w formie serialu – Pokémon Generations – tym razem jest to jednak zupełnie inna seria.

Pokémon Generations to seria ONA (Original net animation), czyli taka, której odcinki miały swe premiery podczas dystrybucji internetowej – w tym wypadku na oficjalnym kanale YouTube Pokémon – co ciekawe, jako pierwsze odcinki wypuszczono te z angielskim dubbingiem na zachodnim kanale The Pokémon Company International, a dopiero potem po japońsku na kanale The Pokémon Company (dotąd po japońsku pojawiło się 12 pierwszych odcinków, choć i tak udostępniane są hurtowo). Premiery miały miejsce w dniach 16 września – 23 grudnia 2016. Odcinki trwały od 3 do maksymalnie 5 minut.

Historie przedstawione w poszczególnych odcinkach pozornie nie są wcale ze sobą powiązane – w rzeczywistości niektóre z nich łączy oczywiście przynależność do konkretnej generacji, co można uchwycić poprzez atmosferę wydarzeń, które, zwłaszcza w odcinkach z V generacji (Pokémon Black&White) uzupełniają się. Niektóre odcinki opierają się na akcji i walkach, inne raczej na rozmowie i refleksji. Obie te płaszczyzny są przyzwoicie wykonane – walkę Alakazama Blue z Laprasem Lorelei dopisałem sobie do listy moich ulubionych bitew Pokémonów, choć przedstawiona ekspresowo, to jest zrobiona w taki sposób, jakiego nie jest nam dane oglądać w głównej serii. Z kolei poważna rozmowa, jaką odbywają Pan Ciacho i Silver, czy Eusine, spokojnie opowiadający nam legendę, to elementy jakich podczas oglądania przygód Asha Ketchuma najbardziej w anime brakuje. Poza tym pojawiło się kilka ciekawych koncepcji odcinków, jak chociażby mój osobisty faworyt – odcinek grozy z numerkiem 10.

Cała oprawa graficzna odbiega od tej prezentowanej w dotychczas (zarówno od Oryginal Series do XY, jak i nowego stylu w Sun&Moon), zmienia się głównie sposób rysowania twarzy, jak i sylwetki postaci – efekt końcowy sprawia, że projekty postaci są poważniejsze i bardziej dorosłe. Pikachu w tej wersji wygląda zupełnie inaczej niż podopieczny Asha. Kreska ostatecznie najbardziej przypomina właśnie tę ze wspomnianego wcześniej Pokémon Origins, więc można uznać, że właśnie taki sposób rysowania TPCI wybrała dla prawdziwych adaptacji gier w anime. Reasumując kwestie graficzne – odchudzono nieco sylwetki postaci, dodano ciemniejsze kolory i pokazano nam więcej teł – efekt okazuje się całkiem porządny i adekwatny dla starszego widza – zmniejszono bowiem poziom cukierkowatości.

Jeśli chodzi o oprawę muzyczną – nie ma o czym pisać, bo i niczego nowego nie zaprezentowano, jednak przygrywają w tle znane dobrze z gier motywy muzyczne, co niewątpliwie jest plusem i nie ma czego poprawiać. Muzyka pasuje do tego, co dzieje się na ekranie, jednak komponuje się z całością aż tak dobrze, że mimowolnie trudno zwrócić na nią uwagę.
Przechodząc do amerykańskiego dubbingu – nie będę narzekał: “anime ogląda się po japońsku albo w swoim języku, a nie po angielsku”. Narzekam jednak na grę aktorów – w naprawdę wielu przypadkach ich gra jest po prostu drętwa i bez jakichkolwiek emocji – to zdecydowanie słaby element realizacji dźwięku.

Kreacje bohaterów muszą wypaść źle w serii złożonej z kilkuminutowych odcinków, w których to mało który pojawia się więcej niż raz. Z uwagi na to należy uznać, że Pokémon Generations to festiwal agenta Międzynarodowej Policji – Pana Ciacho, który to pojawia się w aż 4 odcinkach, co więcej sporo gada i działa, co sprawia, że to właśnie ta postać wyróżnia się na tle innych przedstawionych w tym tytule.
Oczywiście, jak przystało na serię o grach, pojawia się cała masa kultowych postaci – liderzy sal, mistrzowie, Elitarne Czwórki, protagoniści czy złe zespoły ze swymi szefami na czele. Kilkuminutowe odcinki nie sprzyjają jednak sprawdzeniu tego, jak zbudowano postać – dużo musimy brać z pierwowzoru.

pokemon_generations_posterKomu można serie polecić? Do kogo jest adresowana? Najlepiej tym, którzy znają materiał źródłowy – gry od Pokémon Red/Blue do Pokémon X/Y, gdyż oni znając kontekst wydarzeń lepiej wkręcą się w fabułę, będzie to dla nich też przyjemną odskocznią od, często infantylnego, świata znanego z głównej serii. Widzowie którzy nie znają gier także śmiało mogą oglądać, nawet jeśli zamierzają w nie zagrać później, nie muszą obawiać się spoilerów – większość odcinków kończy się zawiązaniem akcji, pozostawiające otwarte zakończenie. Tytuł służy jednak głównie obchodom dwudziestolecia Pokémona, co znaczy, że jednak ta pierwsza grupa może być bardziej zadowolona z seansu, choć wszystkim fanom Pokémona polecam zapoznać się z tym krótkim tytułem.

Czy więc możemy spodziewać się pełnoprawnej adaptacji gier Pokémon w anime? Nie zanosi się na to – pozostaje raczej czekać na takie serie jak Pokémon Generations czy Pokémon Origins pojawiające się od przypadku do przypadku, choć w ostatnich latach jest to jednak dobrym trendem!

>

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj